Dzisiaj porozmawiamy o czymś, co się w życiu bardzo przydaje, czyli o umiarze. Powiedzenie sobie w pewnym momencie „dość!” i faktyczne zaprzestanie czy to zbierania roślin, czy ich jedzenia, często nie jest takie łatwe, ale bywa konieczne – o ile oczywiście nie chcemy zaszkodzić własnemu zdrowiu lub środowisku.
Zacznijmy więc od omówienia umiaru podczas zbiorów. Nie zrywajmy wszystkich roślin w danej lokalizacji – zbierzmy kilka sztuk tutaj, kilka w następnym miejscu, kolejne jeszcze kawałek dalej. Postarajmy się myśleć przyszłościowo: jeżeli już teraz zadbamy o to, aby dane stanowisko nie zostało zniszczone, będziemy mogli wrócić w to samo miejsce w kolejnych latach. Ta sama zasada odnosi się również do części drzew i krzewów. Jeżeli chcemy na przykład zrobić sałatkę z młodych liści lipy (polecam! Są naprawdę przepyszne!), nie zbierajmy wszystkich z jednego drzewa – dla rośliny uzupełnienie takiego ubytku będzie naprawdę dużym wyzwaniem. A nam przejście kilku dodatkowych metrów nie zrobi chyba specjalnej różnicy, w końcu ruch to zdrowie.
Młode liście lipy mają naprawdę wspaniały smak – kto jeszcze nie jadł, niech koniecznie spróbuje przy najbliższej okazji.
Ścinamy tylko kilka łodyżek macierzanki i ruszamy do kolejnej kępy…
Pamiętajmy również o tym, aby zbierać wyłącznie te części roślin, które są nam potrzebne. Jeżeli chcemy wykorzystać tylko kwiaty, nie wyrywajmy roślin razem z korzeniami. Jeżeli potrzebujemy samych liści, nie odłamujmy całych gałązek. Unikajmy bezsensownego niszczenia. Zawsze warto mieć przy sobie nożyczki czy sekator. Wiele roślin ma taką budowę, że nie jesteśmy w stanie złamać ich dokładnie w tym miejscu, w którym byśmy chcieli i próba oderwania kawałka często kończy się wyrwaniem całej rośliny lub dużej jej części.
Zdaję sobie sprawę, że zbieranie czegokolwiek potrafi bardzo wciągnąć i przerwanie wymaga naprawdę dużo wysiłku, ale postarajmy się zebrać tylko tyle surowca, ile faktycznie damy radę zużyć w ciągu najbliższego roku. Im dłużej zioła przechowujemy, tym więcej cennych składników z nich „ucieka”, to samo dotyczy smaku i zapachu. Zdecydowanie lepiej zebrać nową partię w kolejnym sezonie niż zrobić od razu zapas na kilka lat. Znając życie, i tak spora część tego zapasu trafiłaby w pewnym momencie do kosza. Szkoda naszej pracy i szkoda roślin.
I kolejny, równie ważny, punkt: nie zapominajmy, że to, co zbierzemy, musimy mieć też gdzie przechowywać. Łatwiej niewątpliwie znaleźć miejsce na 1 czy 2 słoiki niż na 15. A większość z nas ma jednak dość ograniczoną przestrzeń w mieszkaniu… Proza życia, ale warto o tym pamiętać.
Tegoroczne zbiory – nic się nie zmarnowało, część owoców bzu zużyliśmy od razu, reszta została wysuszona albo przerobiona na sok.
Umiar jest też bardzo wskazany podczas jedzenia – niby wszyscy to wiemy, ale raz na jakiś czas lubimy o tym zapomnieć (szczególnie w okresie świątecznym – jak już zjemy zdecydowanie więcej niż powinniśmy, to TUTAJ jest przepis na mieszankę ziołową poprawiającą trawienie). Uważajmy zwłaszcza w sytuacji, kiedy jemy coś po raz pierwszy. Zaczynajmy zawsze od małej ilości i obserwujmy reakcję organizmu. Jeżeli nic złego się nie dzieje, możemy stopniowo zwiększać porcję. Szczególną ostrożność należy zachować podczas spożycia fragmentów roślin bogatych w pyłek, czyli na przykład męskich kwiatostanów brzozy, olchy, leszczyny. Może wystąpić reakcja alergiczna, dlatego lepiej zjeść za jednym razem dwa takie kwiatostany niż na przykład dziesięć, nie ma sensu ryzykować.
Męskie kwiatostany leszczyny, pyłek już się sypie.
Leszczynowe kotki po rozdrobnieniu – miska żółciutka od pyłku.
A jeśli jesteśmy na spacerze i widzimy jakiś nieznany nam gatunek, zróbmy zdjęcie i spróbujmy zidentyfikować tę roślinę w domu przy pomocy atlasu. Możemy także poprosić o pomoc kogoś, kto zna się na tym lepiej od nas. Jeżeli nie znamy nikogo takiego osobiście, warto skorzystać z internetu – są różne fora i grupy skupiające osoby zainteresowane botaniką. Niestety dość często na takich stronach pojawiają się zdjęcia przedstawiające naprawdę imponującą ilość zebranych ziół, a zdjęciom tym towarzyszy pytanie „co to właściwie jest i czy da się to jakoś wykorzystać?”. Nie postępujmy w ten sposób. Ten gatunek może być przecież pod ochroną albo się nam po prostu nie przyda. Szanujmy to, co nas otacza – tak naprawdę cały powyższy wpis zawiera się w tym właśnie zdaniu.
Written by Hanna
HANNA MICHOŃ
Cześć! Mam na imię Hanna. Na blogu piszę o dzikich roślinach i o różnych możliwościach ich wykorzystania w codziennym życiu. Znajdziesz tutaj zarówno gotowe przepisy, jak i ciekawostki o roli poszczególnych gatunków w historii, tradycji i kulturze Polski. Zapraszam Cię do wspólnego poznawania świata dzikich roślin!
Ostatnie wpisy
Najnowsze komentarze
Licznik odwiedzin
- 120297Odsłon razem:
- 401Odsłon w tym tygodniu:
- 0Goście obecnie online:
Archiwa
Cannot call API for app 405460652816219 on behalf of user 4664515110323635
Dodaj komentarz